.

.

wtorek, 10 lipca 2012

Kombajn u płota- oskrzela w kłopotach.


 Jak nie porymuję, to się źle czuję....
 A jak spojrzę na tych panów na zdjęciu to aż mnie zatyka. Czym oni oddychają?

Świstów skulonych oskrzeli ciąg dalszy, a wczoraj, popołudniu tuż, za naszym płotem, przyczłapał kombajn.
Zerżnął (:) zboże, wypełniając powietrze zawiesiną kurzu i omłotów....
Dobrze, że nie wjechał nam na podwórko...

Tak patrzyłam na niego zza zamkniętego okna i przypomniałam sobie jak to drzewiej bywało, jak to się zboża żęło się  sierpem -kosą- nie daj Boże! Grzechem było zboże kosić.
Koszono kosą trawę, a zboże wymagało specjalnego traktowania. Na kolanach....sierpem.
Podobno kosy w sprzątaniu zbóż zaczęto w Polsce używać po I wojnie światowej.
Potem już się zaczęło.

U sąsiada pracował Claas Dominator- o mniej więcej taki:


Ja to nieco pokręcona jestem, bo samochody- owszem, też mi sie podobaja, ale raczej starsze modele (lata 60-70), za to zawsze mi sie głowa odkręca za wielkimi maszynami rolniczymi.
Najlepiej jeśli maja zagregatowane narzędzia...
Muszę się kiedyś wybrać na jaką imprezę ze sprzętem rolniczym....

Bo choćby taki John Deer...

sprzedajemy.pl

albo New Holland CR 9000 napędzane silnikami Iveco o mocy 354, 435 i 489 KM....



albo nawet i Bizonik...


Jest na co popatrzeć...

Tylko, jak sobie pomyślę, jak jedzie takie monstrum przez zboże, to rżnie wszystko.
I nie chodzi mi tu o jakąś Jagnę co się opala rzyć w życie...
Takiej mi nie żal, choć męska część pewnie małą kroplę...łzy  by uroniła ...

Janusz Orzechowski "Buszująca w zbożu"

Dawniej zwierzyna polna miała więcej szans na ucieczkę przed kosą choć i wtedy się zdarzało, że ginęły lub ranione były młode zajączki na przykład. 
Pisze o tym jeden z moich ulubionych poetów Czechowicz w wierszu "Przy sianokosach" :

Na naszej łące
siano pachnące
kosili,
zajączka kosą zranili.


Udarł Stefanek
czysty gałganek
z koszuli,
ranę opatrzy , otuli.


"Wezmę niebożę,
lekko położę
na sianie,
łapka go boleć przestanie"

Stefanek  miał serce dla zajączka. Bez wykształcenia weterynaryjnego, a pomógł.
A weterynarze, z wykształceniem, a bez serca, "troszczą się" o cielęta i konie przewożone na rzeź w sposób adekwatny- w ich mniemaniu- do przeznaczenia tych istot- czyli mięsa.
Taka mała dygresja mi się nasunęła, smutna bardzo.

Wracając....
Rozwój technologii i mechanizacji jest raczej nieuchronny.
Takie sielskie klimaty


odchodzą w zapomnienie....

Niestety.
Z jednej strony to godne podziwu sprzęty, z drugiej przegrana natura. Żłopie to paliwo jak smok, bo czymś te KM trzeba nakarmić.
Tak samo okropnie wyglądają kilkuset- czy więcej hektarowe monokultury, bez remiz, ubogie, przy tym z konieczności traktowane tonami pestycydów...
Jakie życie biologiczne tam występuje?
Bardzo ubogie.
Prócz uprawy- chyba tylko oporne owady i patogeny. Takie obszary to rzeczywiście jedynie wielkim,  wypasionym w komputery i nawigacje satelitarne ustrojstwem objeżdżać.

Okoliczne, paszowickie pola to pola  z rzepakiem, poprzeplatane uprawą jęczmienia, pszenicy i żyta, z zakrzewieniami z dzikiej róży, poprzecinane ciekami wodnymi, nad którymi rozsiadły się olsze i kruszyny.
Jak już poprzednio pisałam, wolałabym, aby powróciły do nas buraki, ale póki nie przejdzie bum na rzepak i "ekologiczne" bio paliwa...to nic z tego nie wyjdzie.

Nota bene...osobny ciekawy temat- uprawa roślin na "eko" paliwa. Monokultury, chemia...co ma to wspólnego z  "ekologią"?
Szykuje się temat na nowy post....;)

11 komentarzy:

  1. A czemu by Ci Jagny żal nie było, hę?
    Też lubię machiny. W naszej okolicy działają dwa śliczne ciągniki lamborghini. Z klimatyzacją i chłodziarką na napoje. Nieprzyzwyczajeni traktorzyści wciąż się przeziębiają ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jagny nie żal, "bo ponieważ" jakoś mi do zwierzaków bliżej (pomijam miłe dusze blogowe i jeszcze paru "człowieków").
      Tja....byłam swego czasu w kabinie wypasionego DD i byłam pod wrażeniem...Teraz to już standard. ;)

      Usuń
  2. też tak sobie myślę- mam sąsiada ... bez płotu.... z duzym gospodarstwem, maszyn u nich dostatek, w ubiegłym roku przybył z Niemiec kombajn...pewnie że teraz to lżej pracowac w polu...
    czytam właśnie wypożyczone pamietniki wiejskich kobiet..."Rola przeorana, dom piękny" i kolejne tomy, aż nie chce sie wierzyć że jeszcze nie tak dawno kobiety wiejskie przechodziły piekło...
    szły w pole do pracy w ciąży , z sierpem....praca w domu ponad siły i kupa dzieci...
    nie wiem jak było można to przeżyc...
    myslę że powinno sie jakos to wszystko wypośrodkować... - ale komu to sie teraz chce... obecnie rządzi tylko pieniądz i zyski...

    życzę spokojnego i pełnego świeżości oddechu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy chodziłam z Nadzieją w ciąży i narzekałam na swoje samopoczucie to często myślałam o tym dawnym życiu wiejskiej kobiety. To była selekcja naturalna. Urodziła w polu, pozbierała siebie i dziecko do kupy i dawaj do roboty...;) Ale były też inne kobity w domu i one też nieco pomagały.
      Na pewno łatwiej byłoby takiej wskoczyć na traktor niż samej do pługa się zapiąć.
      :)

      Usuń
  3. Cieszę się, że przynajmniej rymować Ci alergia nie przeszkadza - i z niecierpliwością czekam na ten post o "ekologii". Jakoś temat na fali, bo i mnie się zbiera skrobnąć..?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuję coś sklecić; obaczym co się ulęgnie ;)

      Usuń
  4. Ja tam alergii na pyłki nie mam, chociaż, jakby mi taki kombajn przejechał pod oknem? Mam jednak "uczulenie" na wszelkiego rodzaju machiny rolnicze i leśne - takie kombajny co do zrywki drewna jeżdżą. Mieszkam pod lasem Drogę rozjechali niemożliwie...Niektórzy powiadają, że to przez te "Mordorskie" machiny powodzie częściej się zdarzają. Zmaltretowana ziemia... Jak widzę taką machinę to gęsiej skórki dostaję i jest mi raczej smutno ( o ile nie jestem bardziej zła) Nie mówię, że by tu z sochą i sierpem, ale... cóż...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudne to zdjęcie "ubranych" koni w zaprzęgu, ale niestety, na wsi już takiego widoku nie uświadczysz... Takie czasy... i zajączków szkoda. Choć muszę przyznać, że te nowe machiny wyglądają imponująco ;-)
    Tupajo, a ja właśnie w sprawie "opornych" owadów chciałam się Ciebie poradzić, zaraz napiszę maila.
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  6. mnie tam maszyny obojętne, ale TP co i rusz każe sobie focić jakiegoś Johna D. i jara się;-) no i jak zwykle wyłapałam to, co ważne o monokulturze i losie zwierzaków pod kosą. Dla mnie ważne:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń